LUDZIE

Czego nauczą Cię początki rodzicielstwa?

Podręcznik rodzicielstwa

Zanim będzie Ci dane na własnej skórze odczuć pierwsze blaski i cienie rodzicielstwa, usłyszysz wiele rad, co najlepiej jest zrobić na zapas, czego nie robić w ciąży i jak przygotować się do nowej życiowej roli. Żaden podręcznik, internetowy tutorial czy parentingowy blog nie zastąpi jednak nauki na żywym organizmie – i tak oto pierwszy miesiąc rodzicielstwa może być wprawdzie o wiele łatwiejszy niż wszyscy ostrzegali, ale wciąż bardzo zaskakujący.

Na przykład, co do tego, jakimi umiejętnościami musi wykazać się świeżo upieczony rodzic.

Co musi umieć rodzic?

Zapewne jeszcze jakiś czas temu na tak zadane pytanie ankietowani w Familiadzie odpowiadaliby chórem (kolejność przypadkowa) gotować, usypiać, prać; pedagodzy starej daty odparliby wychowywać, za to promotorzy rodzicielstwa bliskości – kochać.

I, uwaga, wszystkie odpowiedzi są poprawne. Dzisiaj jednak zajmiemy się nieco bardziej wyrafinowanymi umiejętnościami, po których w mgnieniu oka rozpoznasz dobrze przygotowanego do swojej roli rodzica. Albo takiego, który przynajmniej się stara.

Czarny pas w googlowaniu

Gdyby istniały mistrzostwa świata w pozyskiwaniu i interpretowaniu informacji, niejedna matka czy ojciec mogliby stawać w szranki z agentami GRU oraz algorytmami Facebooka. Niestety za tą wyjątkową umiejętnością nie idą (jak w powyższych przykładach) grube miliony dolarów czy rubli, a jedynie chwilowy spokój ducha. Nikt bowiem nie uprzedza świeżo upieczonych rodziców, jak wiele rzeczy (żeby nie powiedzieć większość) w nowym człowieku jeszcze nie działa; niektóre dolegliwości, które dorosły człowiek z marszu uznaje za patologiczne, w przypadku noworodka czy niemowlaka – taka już jego natura.

Ale tego na początku rodzicielstwa po prostu się nie wie… dopóki się nie wygoogluje.

Tak oto historia moich i Sympatycznego zapytań z ostatnich tygodni w pigułce wygląda mniej więcej tak:

dlaczego mój niemowlak ma trądzik jak gimnazjalista, a chrapie jak wujek Mirek po dwóch głębszych?!

Oczywiście już po paru takich wyszukiwaniach każdy z nas staje się ekspertem od rodzicielstwa i może już bez przeszkód udać się na pierwsze lepsze forum i zebrać wyrazy uznania, gdy już poinformuje wszystkich, gdzie na skali Pantone znajdują się kupki zdrowego karmionego piersią niemowlaka, o szkodliwości maści z kwasem bornym oraz że najlepszym sposobem na odparzenia jest kąpiel w krochmalu.

Chyba że akurat zapomni się przelogować i zamiast na forum parentingowym wyląduje na wykopie albo forum elektroda.pl.

Wtedy… Wtedy jest po prostu niezręcznie.

Słuch (niezbyt) absolutny

Nie żeby zazwyczaj trzeba było jakoś specjalnie nasłuchiwać dziecięcych odgłosów, bo niemowlęta potrafią aż nadto akcentować swoją obecność i potrzeby (już Twoją rolą, rodzicu, jest się domyślić, jakie konkretnie). Czasami jednak wyrodni rodzice porzucają potomstwo w jego własnym łóżeczku i mogliby nie usłyszeć rozpaczliwego nawoływania, gdyż oddają się czynnościom nieco bardziej zajmującym czy wręcz hałaśliwym…

Nie, nie takim jak myślisz, świntuszku.

Takim jak ściąganie pokarmu.

Nie wiem, czy wszystkie modele tak mają, ale mój laktator przy pracy hałasuje jakby mielił pasztet i nie ma w tym ani krzty przesady. Nie chcę przyczynić się do utraty słuchu (przetestowanego wośpowym sprzętem jeszcze w szpitalu, dziękujemy pięknie, wynik pozytywny) mojego dziecka już w pierwszym kwartale jego życia (jak później będzie chciał zostać liderem zespołu deathmetalowego albo operatorem młota pneumatycznego to już trudno, jego wybór), więc ściągać wychodzę do drugiego pokoju. I nie wiem, jak to się dzieje, ale mogę nie usłyszeć wtedy wielu rzeczy – ani pukania do drzwi, ani telefonu, ani cygańskiej orkiestry pod oknem… Ale płacz? A i owszem.

Podobnie rzecz się ma z odkurzaniem czy prysznicem – prawdziwa matka usłyszy płacz swojego dziecka zawsze.

Zawsze.

Nawet jeśli akurat nie płacze.

Matka-akrobatka*

* wymiennie z tata-akrobata, w zależności, kto częściej zostaje sam na sam z bąbelkiem w domu

Już w pierwszych dniach życia z nowym lokatorem młodzi rodzice przekonują się, że nie zawsze dziecko można ot tak odłożyć, szczególnie jeśli włożyli już trochę wysiłku w uśpienie go pląsając w rytm polskich przebojów. Wiadomo, można próbować, ale w tej rozgrywce niecierpliwość nie jest premiowana, a jednak tego (rodziców i Ryśka Riedla) wysiłku trochę żal.

I wtedy właśnie coś zaczyna się przypalać na kuchence albo z kieszeni na podłogę wypada telefon…

Lista rzeczy, które da się zrobić z dzieckiem na rękach jest zapewne dłuższa niż uzasadnienie wyroku w sprawie Amber Gold. Wymaga to jednak nie lada zwinności, gibkości, odwagi oraz – nie oszukujmy się – pewnej dawki desperacji, bo nigdy na pilatesie nie udało mi się tak daleko sięgnąć dłonią za siebie, jak wtedy, kiedy dziecko usypia przy piersi, a telefon został akurat na drugim krańcu łóżka…

Techniki są dwie – albo wykonujesz skomplikowane akrobacje, szpagaty i przysiady, żeby jedną ręką utrzymać dziecko, a drugą w ułamku sekundy wykonać jakąś czynność albo uczysz się podnosić przedmioty czy obsługiwać urządzenia bez użycia rąk… Niestety, siła woli zazwyczaj nie działa.

W tym miejscu prośba, żeby nie nagabywać mnie o filmik jak podnoszę telefon z podłogi stopą albo ściszam radio łokciem. Taki materiał jeszcze nie powstał, bo do tej pory udało mi się to tylko raz.  

Czy do rodzicielstwa można się przygotować?

Aż kusi, żeby napisać można próbować, bo na ile wiedza i umiejętności zdobyte przed przyjściem potomka na świat w ogóle się przydadzą, to tylko on (ów potomek) raczy wiedzieć.

Nie wylewajcie więc łez jeśli termin porodu zbliża się wielkimi krokami, a Wy jeszcze nie przetrenowaliście gaszenia światła czołem czy jedzenia kanapki bez użycia rąk. Choć tego jeszcze nie wiecie, część umiejętności przyszła już do Was sama.

Bo nic tak nie przygotowuje do wstawania w nocy do bąbelka, jak nocne wycieczki do toalety w trzecim trymestrze ciąży