LUDZIE

Czego zazdroszczę swojej babci?

Dłonie wnuczki i babci

Ostatnio dużo myślimy i dużo rozmawiamy o poprzednich pokoleniach. Rozliczamy przeszłość, grzebiemy w dziedziczonych traumach, zadajemy trudne pytania o swoje pochodzenie i jego wpływ na nasze relacje z najbliższymi. Jedną z najpopularniejszych książek zeszłego roku nie bez powodu są ,,Chłopki” o wiele mówiącym podtytule ,,Opowieść o naszych babkach”. Niejedna z bohaterek mówi wprost, że dopiero po latach rozumie wiele zachowań własnej babci, które wcześniej wydawały jej się całkiem absurdalne czy nawet irytujące.

Dzisiaj jednak obchodzimy Dzień Babci i pomyślałam, że miło by było dla odmiany skupić się nie na tym, czego mojej babci (i jej pokoleniu) współczuję, co mam jej za złe, czego nadal nie rozumiem (i może zrozumiem, a może nie, dopiero, kiedy sama będę mieć wnuki), ale na tym, za co ją podziwiam i czego zazdroszczę.

Nie w złym znaczeniu tego słowa, nie zawistnie czy ze smutkiem. Tylko z dumą i wzruszeniem.

Skarby z szafy mojej babci

Mam słabość do ciuchów z drugiej ręki, szczególnie tych z naturalnych materiałów albo robionych, tudzież ozdabianych, ręcznie. Żaden vintage shop czy lumpeks, choćby i najlepszy, nie może się jednak równać z szafą mojej babci.

Na przestrzeni lat wyciągnęłam od babci niezliczone ilości jedwabnych apaszek, wełnianych swetrów i haftowanych bluzek. Nie raz, nie dwa, odpowiadałam na pytania znajomych, gdzie kupiłam taką super spódnicę czy koszulę. Bo sekret tkwi nie tylko w stylu – a ten moja babcia zdecydowanie ma od dekad, o tym za chwilę – ale też w dobrym wykonaniu i magii dbania o te rzeczy przez lata.

Czasami powątpiewam, czy na pewno mnie nie wkręca, kiedy mówi, że garsonka, którą wydębiłam od niej latem należała tak naprawdę do mojej prababci i może mieć nawet 80 lat. Ale potem oglądam zdjęcia i przecieram oczy ze zdziwienia…

Liczy się styl

… a nie wiek. I oprócz takiej ogólnej refleksji, że w mojej babci jest tyle szyku i elegancji, nawet na co dzień – to jest ten typ, który chodzi zawsze w pierścionkach i zawiązanej na szyi eleganckiej apaszce – że zdarza nam się pieszczotliwie nazywać ją Beatą Tyszkiewicz, to mam też na tę okoliczność taką anegdotę…

Babci latem zdarza się chodzić w kapeluszu, a już największe wrażenie robi zakładając do słomkowego kapelusza z granatową kokardą, długą granatową sukienkę w grochę – również na mężczyznach. I tak oto, idąc któregoś letniego upalnego dnia ulicą i mijając zaparkowany na chodniku samochód, moja 85-letnia wówczas babcia usłyszała jak kierowca rzuca za jej plecami ,,ale dziunia!”.

Odwróciła się do niego, gotowa zbesztać albo chociaż wyśmiać, ale nie było ostatecznie takiej potrzeby, bo kierowca spojrzał na nią z przerażeniem i wyrwało mu się tylko soczyste ,,o kurwa”. Cat calling to oczywiście poważna sprawa i nie w głowie mi żarty z powszechnego molestowania w przestrzeni publicznej, ale nie ukrywam, że babcia do tej pory umiera ze śmiechu na samo wspomnienie.

Podpisano, Babcia

Zazdroszczę też mojej babci tak prozaicznej rzeczy jak charakter pisma. Wiem, że to pokolenie miało wiele dekad, by wyćwiczyć trudną sztukę kaligrafii, niegdyś wiecznym piórem, potem coraz to gorszymi długopisami. Na pewno w nadmiernej dbałości o charakter pisma kryje się też wiele przykrych historii z czasów szkolnych, których babcia i mnie chciała oszczędzić, niejednokrotnie stojąc nade mną i krytykując moje bazgroły w zeszycie.

Ale patrząc po latach na wypisane jej ręką pocztówki czy przepisy na ciasto, podziwiam, jak zawsze trzyma się równej linii, nawet w gładkim, pozbawionym linii czy kratek, brulionie. Mnie ręka boli po wypisaniu trzech punktów na liście zakupów… Ona mogłaby nadal ręcznie pisać długie listy. Podpisano, Babcia.

Babcine porządki

No i to jest zdecydowanie ta rzecz, która niegdyś była między nami kością niezgody, a dziś jednak z podziwem spoglądam na zaawansowane techniki organizacji i porządkowania, których mojej babci pozazdrościć mogłabym nie tylko ja, ale i sama Marie Kondo.

Nie ma drugiej osoby, która potrafiłaby z taką pieczołowitością składać reklamówki w kostkę, a jednocześnie regularnie opieprzać mnie, że przywożę jej do prania pogniecioną (!) koszulę, gdyż w jej świecie nie ma miejsca na takie niechlujstwo.

Ordnung muss sein i musimy jej to albo wybaczyć, albo się dostosować. W końcu urodziła się w Wielkopolsce.

Prababcia to brzmi dumnie

I ostatnia rzecz, która wydaje mi się dość oczywista, choć w sumie nie wiem, czy zazdroszczę tego bardziej mojej babci, czy jednak mojemu dziecku. Tego, że zdążyli się poznać i zbudować relację. Że za parę lat ,,prababcia” nie będzie dla mojego dziecka tylko pustym słowem, które wpisze na przygotowywanym na ostatnią chwilę drzewie genealogicznym (bo ,,mamo, potrzebuję brystolu na jutro”), ale będzie wiązało się z konkretną osobą i konkretnymi wspomnieniami.

Prababcia to taka babcia premium, owiana lekką nutką tajemnicy, nie dziwota, że moje dziecko nazywa ją czasami ,,królową” (chociaż może to przez te kapelusze?). Jednocześnie, mimo wieku i fizycznych ograniczeń, prababcia w jego obecności nagle młodnieje o dekadę, a w oczach pojawia jej się dawny blask.

A Ty, czego zazdrościsz swojej babci?