Tekst ten jest odpowiedzią na zgłoszone przez niektórych czytelników zapotrzebowanie i otwiera serię nieco bardziej praktyczną, dedykowaną szczególnie osobom w najbliższym czasie spodziewającym się dziecka – choć nie tylko!
Poniżej znajdziecie listę kilku rzeczy, bez których (już) nie wyobrażam sobie życia i które w większości przypadków mogę polecić z czystym sumieniem. Są to przedmioty czy sprzęty, które znacznie ułatwiają codzienne funkcjonowanie z niemowlęciem, stąd też parentingowo nacechowany tytuł. Warto jednak pamiętać, że każde dziecko jest inne i takie też są potrzeby każdej rodziny; są to więc recenzje bardzo subiektywne i nie gwarantują wysokiego zwrotu z ewentualnych inwestycji.
A w zależności od Waszych zainteresowań, pełne recenzje poszczególnych produktów znajdziecie w podzielonych tematycznie postach nazwanych roboczo PolecAnkami: o wożeniu i noszeniu (#1), o praniu i kąpaniu (#2) oraz o spaniu (#3).
Najmniejszy wózek świata
Bo od początku nie mieściło mi się w głowie, że mogłabym stać się zakładniczką własnego mieszkania i wychodzić na spacer z wózkiem wyłącznie, kiedy Sympatyczny jest w domu…
I choć nie wszyscy wierzą, że nie jest to wózek dla lalek, ja i mój kręgosłup (a także blizna po cesarce) jesteśmy mu wdzięczni.
Pełna recenzja dostępna tutaj.
Lniana chusta kółkowa
Bo lubię mieć do dyspozycji obie ręce, a są w życiu każdego rodzica takie chwile, że się bąbelek za nic w świecie nie daje odłożyć, a obiad stygnie. Nie lubię za to rzeczy przekombinowanych ani mało uniwersalnych, stąd też tak neutralny (i naturalny) wybór.
Więcej o chuście przeczytasz tutaj.
Plecak zamiast torby do wózka
Bo klasyczne torby do wózka wyglądają dość topornie i średnio komponowałyby się z naszym mikro-wózeczkiem. A w dodatku z plecaka można korzystać jeszcze w wielu innych okolicznościach, niekoniecznie bobasowych.
Więcej tutaj.
Pralko-suszarka
Bo to naprawdę piękne uczucie – raz na zawsze pożegnać wiecznie suszące się w salonie pranie; nigdy więcej wpadać po ciemku na rozstawioną na środku pokoju suszarkę… A umówmy się, z dzieckiem czy bez, raz rozstawiona suszarka rzadko kiedy wraca do szafy/piwnicy/kantorka, czy gdzie tam normalni ludzie przechowują takie sprzęty.
Zajrzyj tutaj i dowiedz się więcej.
Składana wanienka
Bo wbrew pozorom klasyczne wanienki niemowlęce wcale nie są o wiele mniejsze od tych spotykanych w przeciętnych warszawskich kawalerkach; coś o tym wiem, bo aż do czasu pamiętnego remontu w roku 2017 mieliśmy w mieszkaniu taką wannę, w której ja mogłam co najwyżej usiąść, a Sympatyczny raczej przykucnąć.
Intrygujące? Poczytaj więcej tutaj.
Łóżeczko dostawne
Bo jestem z natury leniwa, a im bliżej dziecko śpi, tym rzadziej trzeba do niego wstawać w nocy (albo w ogóle, nie żartuję). A poza tym takie akurat idealnie zmieściło się w miejscu biureczka, tuż koło naszego łóżka.
Pełna recenzja tutaj.
Gniazdko niemowlęce
Bo czasami mam potrzebę odłożyć dziecko gdzieś indziej niż do łóżeczka, na przykład, żeby poćwiczyło leżenie na brzuszku albo potowarzyszyło mi w codziennych czynnościach.
Całość tu.
Wyprawka (prawie) idealna?
Tak oto przedstawia się lista rzeczy, których zakupu nie żałuję i zapewne kupiłabym je ponownie, gdybym raz jeszcze miała spodziewać się pierwszego dziecka. Nie ukrywam, że z wieloma rzeczami wstrzeliłam się niemal idealnie w nasze potrzeby, wymagania i warunki mieszkaniowe. Wszystkie opisywane powyżej produkty mogę więc polecić każdemu, kto prowadzi podobny do naszego tryb życia, mieszka w kawalerce w dużym mieście, często się przemieszcza i lubi mieć dziecko pod ręką.
A o konkretnych zaletach powyższych rozwiązań przeczytacie już wkrótce w trzech częściach serii PolecAnka:
O wadach oczywiście też, bo zawsze jakieś są.