Archiwalne: Klucha Leniwa LUDZIE

W lutym mieszka ze mną Niemoc

jhnyy

Wiecie, że lubię Wam pisać lekko i przyjemnie, ale ten cholerny luty po prostu mi nie daje. Nie zliczę ile razy w tym miesiącu do głowy wpadał mi jakiś zabawny pomysł na tekst, który wyparowywał jak pieniądze z budżetu państwa, gdy tylko opuszkami palców dotykałam klawiatury. Kopa energii i pierwszy od dawna bodziec do pisania dał mi dopiero ten nieśmiało-absurdalny i absurdalnie-nieśmiały pomysł zgłoszenia się do tego konkursu. Głupio tak pchać się między największych naszej blogosfery i żebrać o smski nie oferując nic w zamian… Oferuję więc nowy tekst.

Luty jednak wciąż nie chce się skończyć, pozostając więc w jego dusznym klimacie opowiem Wam pewną nie do końca wesołą historię…

Siostry z domu Twórcze

Jeśli kiedykolwiek w życiu przyszło Ci napisać coś innego niż wiadomość na Messengerze albo zjadliwy komentarz pod postem na Facebooku, to być może zdarzyło Ci się również wejść w bliższą relację z taką atrakcyjną i błyskotliwą koleżanką jak Wena. Kojarzysz? To ta tajemnicza i inteligentna babka, która puszcza do Ciebie oko, zaciąga na kanapę i obiecuje cuda, gwiazdki z nieba i międzynarodową karierę. A potem mówi, że sorry, ale muszę już lecieć; na pocieszenie zostawia Ci numer swojej siostry, wprawdzie przyrodniej i z innego miasta, ale z jednego ojca.

Niemoc to ta brzydsza siostra, w dodatku nie błyskotliwa, a raczej bezczelna. Wpada do Ciebie jeszcze tego samego dnia i oznajmia, że zostaje na dłużej. Kiedy pytasz, ile to jest na dłużej, odpowiada, że na mniej niż PO i PSL, ale może na więcej niż PiS, Samoobrona i LPR. Zła wiadomość jest taka, że nie żartuje. Dobra – że raczej nie zamierza wychodzić za Tobą z domu.

W praktyce wygląda to mniej więcej tak, że idziesz do sklepu po przysłowiowe bułki i kilogram czekolady, jakiś parszywy element rzeczywistości przykleja Ci się do buta i – voila! – tekst w Twojej głowie sam się pisze. Teraz musisz jeszcze tylko powtórzyć go sobie w głowie tysiąc razy, bo przecież nie masz przy sobie absolutnie niczego na czym można by chociaż wstępnie naszkicować plan nowej notki (pisanie szminką po serwetkach zostawcie egzaltowanym trzydziestkom spieszącym się rano do korporacji po upojnej nocy ze stażystą), zrobić zakupy, pobić życiowy rekord w biegu na 500 m, wspiąć się bez zabezpieczeń na 3 piętro, rozpakować zakupy w tempie wykwalifikowanego pracownika sortowni śmieci, po drodze zrobić siku… i zrobić jeszcze milion innych rzeczy w myślach uporczywie starając się nie zapomnieć nowego tematu, zanim wreszcie posadzisz tyłek przed komputerem, położysz dłonie na klawiaturze, przymkniesz oczy, weźmiesz głęboki wdech…

…i nic.

Absolutnie nic. W głowie pustka, w duszy chaos. Za Twoimi plecami stoi Niemoc, a jej lodowaty oddech łaskocze Cię po karku. Podejście drugie, trzecie, trzynaste… Wciąż nic. Tak długo jak siedzisz w domu, masz święty spokój, ciszę i dostęp do komputera, Niemoc nie pozwoli Ci napisać ani słowa.

Co innego, gdy znowu opuścisz niebieskie cztery ściany swojego mieszkanka i będziesz, dajmy na to, prowadzić auto na trasie Grójec-Warszawa. Przelotne opady deszczu dopadną Cię w Głuchowie; przelotne opady śniegu – gdzieś na wysokości Tarczyna; Wena z torbą wypełnioną po brzegi pomysłami-perełkami wsiądzie na przystanku autobusowym Sękocin Las; wątpliwości dopadną Cię jakoś tuż przed węzłem Konotopa. Zanim się obejrzysz znowu będziesz w swoim przytulnym mieszkanku na warszawskim Żoliborzu, Wena podziękuje za podwózkę i pospiesznie się pożegna, a Ty zostaniesz sam z Niemocą uniemożliwiającą Ci pracę niczym kot siedzący na klawiaturze albo płaczące i głodne sześcioraczki.

Wychodzi na to, że wizyta Niemocy wypadła w tym roku w lutym, mam jednak cichą nadzieję, że na resztę anno Domini 2016 ma ona jakieś inne plany. Z kolei druga z sióstr jest u mnie zawsze mile widziana; właściwie, jeśli tylko zechce, to może się wprowadzać, choćby jutro.

PS Naprawdę nie sądziłam, że notka o braku weny może okazać się taka wenogenna. Muszę częściej słuchać się Sympatycznego.