LUDZIE

Niezwykle umiarkowany post polityczny

Post umiarkowany

W dzisiejszym ,,Salonie politycznym Trójki” gościł Sławomir Neumann, który z reguły jest mi tak obojętny jak wilgotność powietrza w Słomczynie czy remont ronda w Radomiu. Dzisiaj jednak polityk ten – zapewne zupełnie nieświadomie, co trzeba mu wybaczyć, biorąc pod uwagę wykonywany zawód – zmusił mnie do całkiem głębokiej refleksji. Mianowicie nad znaczeniem i użyciem pięknego polskiego słowa umiarkowany.

W kwestiach znaczenia słów czy jakichkolwiek innych wątpliwości natury językowej zawsze staram się powoływać na solidne źródła i autorytety. Zacznijmy więc od rzucenia okiem na definicję słowa umiarkowany, którą znajdziemy na przykład w Słowniku języka polskiego PWN

Umiarkowany PWN

Jeśli sama definicja to wciąż za mało, przywołajmy jeszcze kilka synonimów tegoż słowa, prosto z internetowego słownika synonimów:  powściągliwy, wstrzemięźliwy, rozważny, ostrożny, wyważony, (o poglądach) centrowy.

Teraz, kiedy jesteśmy już w pełni przygotowani merytorycznie, czas przejść do sedna sprawy, a mianowicie do kontekstu, w którym poseł Neumann zdecydował się na użycie takiego właśnie określenia. We wspomnianej już audycji radiowej został zapytany o najnowszego kandydata Platformy na urząd prezydenta Wrocławia, Kazimierza Michała Ujazdowskiego. W krótkich żołnierskich słowach scharakteryzował swojego nowego kolegę:

–  Jest umiarkowanym konserwatystą.

I tu właśnie pojawiła się moja konsternacja. Nie żebym jakoś szczególnie śledziła karierę pana Ujazdowskiego, jednak co najmniej kilkakrotnie nazwisko to obiło mi się o uszy (i oczy) i praktycznie za każdym razem wpadało bezpośrednio do takiej specjalnej szufladki w moim mózgu podpisanej czarnym markerem, wielkimi literami: NIE GŁOSOWAĆ. Nie żeby ów polityk mógł się tam jakoś specjalnie rozgościć – generalnie panuje w niej tłok, jak na Dworcu Centralnym w Warszawie w trzeci weekend marca b.r. Nawiasem mówiąc, Wam także polecam serdecznie stworzenie takiej szufladki. W razie potrzeby, służę pomocą, byleby zdążyć przed kolejnymi wyborami i nie wpuścić się znowu w maliny, tak jak ci ludzie, którzy uwierzyli, że Facebook nie sprzeda ich danych, jeśli odpowiednio dużo razy wkleją na swoim profilu odpowiedni łańcuszek.

Tak czy siak, skojarzenie nazwiska z konkretną linią światopoglądową to jedno, a solidne fakty – to drugie. Stąd też kierowana blogersko-obywatelską rzetelnością odpaliłam trzy nowe karty w przeglądarce, aby sprawdzić, czy: po pierwsze primo, dobrze kojarzę, kto zaś, po drugie, czy dobrze rozumiem pojęcie konserwatysta, a po trzecie, czy na pewno wiem, co oznacza słowo umiarkowany. Z natury nie jestem samolubna, więc od razu podzielę się z Wami wynikami mojego śledztwa.

Tak, Kazimierz Michał Ujazdowski jest prawdziwie umiarkowanym konserwatystą.

Oczywiście pod pewnymi warunkami:

Jeśli uznamy, że Ordo Iuris jest organizacją centrową, a bratanie się z nią – postępowaniem ostrożnym.

Jeśli założymy, że głosowanie przeciwko prawnej ochronie kobiet i osób LGBTI przed dyskryminacją jest decyzją rozważną.

Oraz hit – jeśli pozwolimy sobie na myśl, że popieranie tzw. terapii konwersyjnych (czyli po prostu leczenia z homo- czy biseksualizmu) jest działaniem wstrzemięźliwym.

Zwłaszcza przy tym ostatnim punkcie zamyślam się nieco. Skoro umiarkowanym miałoby być postulowanie leczenia wybranych orientacji seksualnych (które od całych dziesięcioleci na listach chorób nie figurują) to aż strach pomyśleć, co by było, gdyby ów europoseł był choć odrobinę mniej umiarkowanym konserwatystą. Być może należy docenić, że homoseksualistów wolałby leczyć (bynajmniej nie z grypy), a nie oznaczać różowym trójkątem.

Ludzki pan.