RZECZY

Ciuchy (nie tylko) do karmienia

Ciuchy do karmienia

Przyszedł w moim życiu taki dzień, że nie mogłam założyć na siebie tego, na co akurat miałam ochotę, tylko musiałam włożyć coś, co spełniało konkretną funkcję. Dla mnie – osoby, dla której ciuchy są zwierciadłem duszy (nie, nie dlatego, że po ciuchach kogokolwiek oceniam, tylko dlatego, że po tym, co noszę bardzo widać, w jakim nastroju jestem lub chciałabym być), to nie lada wyzwanie.

Ciąża to jeszcze pół biedy – trend one size to jest coś wspaniałego i chciałabym, żeby został z nami na zawsze, tak samo z resztą jak unisex. Tęskno mi było jedynie za dżinsami z wysokim stanem, ale da się bez nich wytrzymać tych kilka miesięcy.

Znacznie więcej ograniczeń pojawiło się później, kiedy za każdym razem otwierając rano szafę musiałam zastanowić się nie tylko, jaką mamy pogodę i jaki nastrój, ale też…

Czy w golfie da się nakarmić niemowlę?

Ale nie w Volkswagenie Golfie, bo to wiadomo, bez problemu i nawet dość komfortowo, na pewno bardziej komfortowo niż w publicznej toalecie…

Heh. 

Otóż tak, da się. Może nie najprościej, może nie bez przeszkód, ale da się na pewno. Bo pierwsza zasada rzeczy do karmienia jest taka, że nie istnieją ciuchy, w których nie dałoby się nakarmić zanoszącego się płaczem z głodu niemowlaka.

Mus to mus, jak bobas zaczyna wchodzić w takie rejestry, że na horyzoncie zaczynasz już wypatrywać policji i dyrektora lokalnego ośrodka pomocy społecznej, to nakarmisz go nawet w skafandrze kosmicznym albo kombinezonie z półgolfem.

Może nie dyskretnie, ale nakarmisz na pewno.

Wszystkie ciuchy są do karmienia

… ale niektóre są bardziej.

I dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami moimi patentami na wygodne karmienie, w dodatku w większości opartymi na rzeczach, które miałam w szafie dużo wcześniej. Nie neguję tym samym potrzeby czy chęci zakupu ciuchów dedykowanych do karmienia (szczególnie przynajmniej jednego lepszego stanika), ale być może zainspiruję kogoś do korzystania z tych rzeczy, które ma już w swojej garderobie.

Jak to jest z tym stanikiem?

Najpierw mały offtop…

Żyjemy w kulturze, w której niemal każda dorastająca dziewczynka z wypiekami na twarzy czeka, aż wreszcie mama pozwoli jej kupić ten pierwszy ,,dorosły” biustonosz. Ja sama pamiętam, że z zazdrością patrzyłam na te koleżanki, którym wcześniej urosły piersi i już w 4 czy 5 klasie podstawówki mogły nosić prawdziwe staniki, podczas gdy reszta musiała zadowolić się jedynie sportowymi topikami noszonymi pod koszulką.

15 lat później łapię się za głowę, bo nie do końca rozumiem, dlaczego 10- czy 11-letnia dziewczynka miałaby obowiązkowo nosić pod T-shirtem o jedną część garderoby więcej niż jej kolega z klasy, którego klatka piersiowa wygląda z grubsza identycznie. A nawet jeśli nie – z mojej dorosłej już perspektywy, ten pęd do noszenia stanika wydaje się równie absurdalny jak wyczekiwanie pierwszej miesiączki, żeby ,,wreszcie stać się prawdziwą kobietą”.

Tfu, uraczam to wspomnienie tylko dyskretnym facepalmem, choć dorosłym (czy mediom), które sączyły w nasze nastoletnie głowy takie myśli, należałby się solidny opierdziel.

Wybaczcie offtop, wracamy do staników.

Wiele z nas dorastało w przekonaniu, że bez biustonosza nie da się żyć, jednocześnie zrzucając go z siebie każdego dnia od razu po przekroczeniu progu mieszkania. Na szczęście czasy powoli się zmieniają i jeśli tylko ktoś nie ma ochoty nosić stanika – nie powinien takiej presji w ogóle odczuwać. Coraz częściej pojawiają się głosy (w tym naukowe), że rezygnacja z tej części garderoby nie niesie ze sobą żadnych konsekwencji, ani dla wyglądu, ani dla zdrowia.

W ramach ciekawostki: w tym tekście znajdziecie kilka linków do badań sugerujących, że to nienoszenie stanika może mieć więcej korzyści niż nam się wydaje.

Kwestia noszenia biustonosza podczas laktacji wydaje się być nieco bardziej skomplikowana – na początku zaleca się nawet spanie w staniku, gdyż ma to m.in. na celu zahamować nawał pokarmu. Dla mnie noszenie biustonosza w trakcie karmienia ma po prostu walor praktyczny – da się do niego włożyć wkładki laktacyjne i tym samym uniknąć mokrych plam na koszulce.

W tej chwili noszę tylko biustonosze miękkie i bezfiszbinowe i wydaje mi się, że nie wrócę już do innych, nawet po zakończeniu karmienia. O ile w ogóle nie porzucę tej części garderoby na stałe, któż to wie!

Na marginesie, dopiero tydzień temu - po ponad 9 miesiącach karmienia - zakończyłam etap spania w (miękkim, bo miękkim, ale wciąż) staniku, jak na razie nikt nie utonął (if you know what I mean). 

Top of the (crop) top

… czyli ciuchy otwierane od dołu

Crop top

Jak się lubi spodnie z wysokim stanem, to często ma się też w swojej garderobie chociaż ze 2-3 bluzeczki, które wyglądają jak po młodszej siostrze albo takiej, której nastoletnie lata przypadły na szalone lata 90. Crop topy wszelkiej maści wróciły do łask już parę sezonów temu i bez problemu można je dostać w każdej sieciówce.

Ale jak to się ma do karmienia? A no bardzo się ma!

Im bluzka krótsza, tym łatwiej ją podwinąć i do bufetu dobrać się od dołu, bez konieczności przytrzymywania nadmiaru materiału. A wolna ręka zawsze się przyda – chociażby do scrollowania Instagrama.

Power Button

Laktacyjna klasyka, czyli koszule, a jak koszule to – guziczki. Warto jednak zwrócić uwagę, że nie wszystkie będą równie gładko współpracować z karmiącą. Szczególnie kłopotliwe bywają małe guziczki, zwłaszcza przy dłuższych paznokciach, a przecież wiadomo, że przy głodnym niemowlaku liczy się czas, a ze stresu ręce jak na złość zaczynają się trząść, jak przy pospiesznym zbieraniu reszty ze sklepowej lady, kiedy następna osoba już sapie Ci w kark (dlatego najczęściej płacę kartą…).

Są też i takie, które rozpinają się aż nazbyt chętnie i w zupełnie nieodpowiednich momentach. W takich niespodziankach przodują guziki ozdobne (np. perełki), więc miejcie się na baczności.

Wybory kopertowe

… czyli ciuchy otwierane od góry

Analogicznie do crop topów, czyli wszystkich ciuchów, dzięki którym do cycka dostajemy się od dołu, karmiąc piersią możemy też korzystać z ubrań otwieranych od góry. Im głębszy dekolt, tym sprawa prostsza, a szczególnie warte uwagi są dekolty kopertowe lub łódeczki. 

A także te w kształcie litery V, gdyż jak wiadomo… V is for Victory.

Go Hybrid!

Ciuchy do karmienia

No i na koniec ciekawostka – hybrydową bluzeczkę z ostatniego zdjęcia podebrałam mamie z szafy jeszcze w gimnazjum i tak ze mną została… Nie mogłam wtedy wiedzieć, że nie dość, że jest starsza ode mnie, to jeszcze będzie mi dane wykarmić w niej kolejne pokolenie.

Tak się to życie czasami zabawnie układa, tak jak i ciuchy w szafie.