MIEJSCA RZECZY

Czy istnieje życie po remoncie?

Mieszkanie w Remoncie

Żadna ze mnie Bobbi Budownicza, ale jedną rzecz o remoncie wiem na pewno – jak raz zaczniesz, to szanse, że kiedykolwiek skończysz są co najmniej marne. Chyba że rzucisz pędzlem o stół, wyjdziesz i nie wrócisz. Ale gwarantuję – prędzej czy później remont i tak Cię dogoni, jak nie w tym miejscu to w następnym.

Życiową mądrość o remoncie zdobywałam przez ostatnie lata, mierząc się między innymi z totalną metamorfozą mikroskopijnej łazienki (a jednak upchnęliśmy w niej nawet – a konkretniej Sympatyczny upchnął, gdyż inżyniera nie pyta się, CZY się zmieści, tylko JAK – pralko-suszarkę), rekonstrukcją aneksu kuchennego mieszczącego się – a jakże – w przedpokoju i wieloma pomniejszymi wyzwaniami, takimi jak malowanie ścian czy regularne montowanie mebli z IKEI.

Dziwi mnie więc, że do tej pory nie stworzyłam jeszcze poradnika, jak przeżyć remont na 30 metrach kwadratowych i nie zwariować… I chyba właśnie nadszedł ten czas. Jeśli właśnie zaczęliście marzyć o remoncie, ale boicie się spróbować – pędzę z pomocą!

Sprzątanie przed, w trakcie i po remoncie

Wiem, jak to brzmi, ale musicie uwierzyć mi na słowo – nic tak nie pomaga w przetrwaniu remontu jak gruntowne sprzątanie PRZED. Nie ma nic gorszego niż standardowy domowy nieład (BAU – burdel as usual) wymieszany z remontowym armagedonem i serio – dobrze zapamiętajcie te słowa.

Sterta brudnych naczyń w zlewie nie ukoi Twoich nerwów, gdy nagle zabraknie Ci kołków montażowych, a wylaną nieopatrznie farbę stosunkowo łatwiej czyści się z uprzednio odkurzonej podłogi. Z tej właśnie przyczyny nie warto zostawiać sobie całego sprzątania na mityczne po remoncie i część rzeczy ogarniać na bieżąco.

Hope for the best, prepare for the worst

W remoncie jeszcze jedna rzecz jest bardziej niż pewna – nie wszystko pójdzie zgodnie z planem. Nieważne, jak precyzyjne były wieczorne pomiary – dziwnym zbiegiem okoliczności rano, tuż przed rozpoczęciem prac może okazać się, że pomieszczenie zdążyło się przez noc skurczyć o kilka milimetrów. To oczywiście w przypadku, kiedy próbujemy w nim coś zmieścić.

W przeciwnym wypadku – na przykład, kiedy dokładnie wyliczyliśmy, ile litrów farby albo metrów kwadratowych płytek potrzebujemy – pomieszczenie posiadają niezwykłą tendencję do przybierania na kubaturze.

I jeszcze jedna ważna uwaga (to od Sympatycznego, pozdrawia Was serdecznie): zużycie materiału może skrajnie się różnić w zależności od fachowca wykonującego prace. Bądźcie więc czujni!

Wezwać posiłki?

Nie chodzi mi tu bynajmniej o telefon do przysłowiowego szwagra, ale o najprawdziwsze posiłki – bo nikt ani nic nie zdoła przekonać mnie, że w tym całym remontowym rozgardiaszu można mieć jeszcze siłę i ochotę na stanie przy garach i serwowanie domowych obiadków.

Jak dla mnie przy remoncie opcje są dwie: (1) albo robimy solidne zapasy na zimę na remont, składające się głównie z gotowych dań, których podgrzanie nie zajmuje więcej niż 15 minut i nie angażuje więcej niż jednego domownika jednocześnie; (2) albo robimy listę ulubionych miejsc z daniami na wynos i skrupulatnie odkreślamy po jednym, ciesząc się smakiem tanich sajgonek, kebabów na cienkim i brakiem konieczności zmywania po jedzeniu.

Pod ręką

Wyniesienie z mieszkania lub dokładne schowanie większości rzeczy jest kuszącą opcją przy remoncie, warto jednak dobrze rozważyć za i przeciw. Wiadomo, że szanse na to, że w tracie remontu będzie Ci potrzebny mikser są raczej nikłe; ale niektóre przedmioty lepiej zostawić sobie pod ręką.

Dzięki odpowiedniemu planowaniu możesz na przykład zaoszczędzić dwadzieścia minut zmarnowanych na poszukiwaniu ołówka albo nożyczek; dobrze też przygotować sobie zawczasu odpowiedni outfit – opcjonalnie, osobny do prac wykończeniowych, a drugi – do narzucenia na siebie w razie konieczności wyprawy do sklepu.

Życie po remoncie

Czy istnieje? Może się tak wydawać, szczególnie w pierwszej chwili tuż po jego zakończeniu, kiedy to w błogiej ciszy delektujesz się widokiem świeżo złożonej szafy PAX albo wyjmujesz z pralko-suszarki pierwsze całkiem pachnące i suche pranie.

Nie można jednak dać się zwieść pozorom. Już za miesiąc, może dwa, przypomni Ci się, że zawsze marzyłaś/-eś o tapecie w groszki, a właściwie cyklinowanie parkietu nie może być aż tak najgorszym pomysłem… I wszystko zacznie się od nowa.