Archiwalne: Klucha Leniwa RZECZY

Czas pozmywać, czyli psychotest nad zlewem

Olśnienie może spłynąć na Ciebie w najmniej oczekiwanym momencie; Archimedesowi przydarzyło się ono podobno w łazience, gdy brał kąpiel, natomiast mnie dopadło w kuchni, kiedy to usiłowałam zmusić się do zneutralizowania sterty brudnych naczyń leżących w zlewie.

Nie cierpię zmywać; naprawdę nie znoszę. Wiem, że obowiązki domowe właśnie dlatego są obowiązkami, gdyż w innym wypadku niemal nikt by się za nie zabrał. Ale wśród wszystkich zadań, które nakłada na Ciebie (mniej lub bardziej samodzielne) prowadzenie gospodarstwa domowego, zmywanie naczyń jest tym, czym przy gotowaniu jest krojenie cebuli. Niby wiesz, że to konieczne i efekt końcowy będzie nawet przyjemny, ale wciąż niewykluczone, że w trakcie nie raz z oka poleci Ci łezka i zapragniesz się poddać. Tak czy siak, zmywania nie lubię i gdybym tylko miała z kim negocjować, to z pewnością przehandlowywałabym tydzień zmywania za odkurzanie i umycie okien albo zmywanie w weekendy za regularne pranie.
Czarno-białe, bo smutek.
Nad stertą brudnych naczyń usiadłam i płakałam.
Nie raz i nie dwa myślałam o zmywarce. Można powiedzieć, że skrycie marzę o niej aż po dziś dzień. Niestety jestem tylko ubogą studentką dorabiającą od czasu do czasu na umowie-zleceniu, na dodatek zamieszkującą skromną kawalerkę. Co w tym złego? Zupełnie nic, to naprawdę przyjemny okres w życiu, polecam wszystkim. Problem jest tylko taki, że na zmywarkę nie starczy mi ani pieniędzy, ani tym bardziej miejsca. A najgorzej, że zmywarce raz na jakiś czas zdarza się czegoś nie domyć, więc gdybym miała jeszcze po niej poprawiać…*zgrzyta zębami* Dość szybko mogłoby się okazać, że nie ma tu miejsca dla nas dwóch i któraś musiałaby się wyprowadzić.
Wróćmy jednak do wspomnianego wcześniej olśnienia, gdyż moja osobista niechęć do zmywania to dopiero początek. Pół żartem, pół serio zapytałam Was na fejsbuku, co Was popycha do zmywania. Czy macie z góry ustalony plan dnia, w którym zmywanie znajduje się na specjalnym miejscu? Czy robicie to regularnie, bo tak trzeba i tak Was nauczono w domu/ w wojsku/ na obozie harcerskim? Czy odkładacie tę czynność tak długo jak się da, aż po prostu nie macie wyjścia i musicie się za to zabrać?
Wyniki tej małej sondy okazały się kompletnie niewiarygodne i niemiarodajne (bo takie właśnie musiały się okazać) za to doszłam do wniosku, że mało co tak dużo mówi o Twojej osobowości jak Twoje podejście do zmywania naczyń.
 
Najprostszy przykład jaki przychodzi mi w tej chwili do głowy to zmywanie naczyń a studia i wychodzi na to, że niewiele się obie te sprawy różnią.
Mój system zmywania naczyń to zdecydowanie model odkładam wszystko do zlewu, trochę zalewam wodą, żeby nie zaschło, a pozmywam jak już nie będę miała na czym zjeść ani z czego wypić. Największą zaletą tego systemu jest to, że zmywam raz a porządnie; dodatkowo żadne naczynia nie czują się uprzywilejowane i żadne nie są też pomijane, gdyż korzystam z tych, które aktualnie (jeszcze) są czyste. Największą wadą jest z kolei fakt, iż czasami, wcześniej niż brak kubka na kawę, do zmywania zmusza się mnie przykry zapach wydobywający się ze zlewu. No i gąbka zdecydowanie zbyt często ląduje na samym dnie. Jak to się ma do mojej kariery uniwersyteckiej? Ależ proszę bardzo, już tłumaczę.
Mój system studiowania to również typ odkładam wszystko na później, cały semestr unikam wszelkiej aktywności intelektualnej i regeneruję siły po to, aby w sesji umrzeć przygnieciona nadmiarem zaległości. Zalety są takie, że przez większą część semestru mam czas i siłę na o wiele przyjemniejsze i pożyteczniejsze rzeczy niż ślęczenie nad książkami. Z kolei do wad zaliczamy nagłe uczucie paniki tuż przed egzaminem, deficyt snu i lekkie wyrzuty sumienia. Ale naprawdę tylko lekkie, bo ostatecznie i tak wychodzę na plus, a wyspać się też jeszcze zdążę.
Jeśli jesteś tym człowiekiem, który od pierwszych zajęć zna sylabus na pamięć i już w październiku zaczyna przygotowania do czerwcowego egzaminu, prawdopodobnie w Twoim zlewie nie uświadczysz nawet jednej małej brudnej łyżeczki, gdyż zmywasz i uczysz się zawsze na bieżąco, czego nawet trochę Ci zazdroszczę.
Jeśli nieobce są Ci dojrzewające w Twoim zlewie nowe formy życia, czasami nawet z zaciekawieniem podglądasz co u nich słychać i nadajesz im imiona, to wielce prawdopodobne, iż masz w sobie coś z szalonego naukowca lub niezrozumianego artysty.
A jeśli problem zmywania praktycznie Cię nie dotyczy, bo masz zmywarkę albo partnera/partnerkę skorych do wykonywania takiej domowej czynności, wtedy prawdopodobnie oznacza to, że czasy edukacji masz już dawno za sobą, za to całkiem dobrze układa Ci się życie i oby tak dalej!
Co więcej mogę powiedzieć? Tylko tyle, że radzę trzy razy się zastanowić zanim kupicie najtańszy płyn do mycia naczyń ze Stonki wraz z promocyjnym zestawem kolorowych gąbeczek. Płyn się nie pieni, gąbeczki w wyniku kontaktu z wodą robią się całkiem płaskie, a zmywanie trwa dwa razy dłużej. A chyba chodzi o to, by jak najszybciej się z nim uporać, czyż nie?