Choć mi samej trudno w to uwierzyć, nasz niemowlak skończył 5 miesięcy. W co uwierzyć jest mi jeszcze trudniej, pojawienie się w naszym domu nowego człowieka okazało się być dużo mniejszą rewolucją niż zakładaliśmy, a ja w macierzyństwie odnajduję się zaskakująco dobrze, choć nadal z lekkim trudem przechodzi mi przez gardło słowo ,,matka”.
Znacie moje zdanie na temat straszenia ciążą, demonizowania rodzicielstwa czy też złotych rad o życiu na zapas… Nauczona doświadczeniem nie zakładałam więc, że wraz z przyjściem na świat bąbelka zmieni się wszystko, a przede wszystkim – na gorsze. W najśmielszych snach nie przypuszczałam jednak, że pierwsze miesiące będą tak normalne i spokojne. No i że ja sama będę tak nieprzyzwoicie (jak na matkę niemowlęcia) wyspana 😉
Już z okazji ukończenia tzw. czwartego trymestru, miałam plan spisać na gorąco kilka myśli, które zdefiniowały początki naszego wspólnego życia i którym zawdzięczam wiele: od spokoju ducha, przez dobre samopoczucie fizyczne i psychiczne, aż po względnie przespane noce. Ale jakoś tak wyszło, że zamiast po 3 miesiącach udało mi się wszystko zebrać do kupy dopiero z okazji 5. Bywa i tak, szczególnie z bąbelkiem u boku.
25 myśli o macierzyństwie
- Nic tak nie buduje pewności siebie młodych rodziców jak pełna samodzielność.
- W związku z pandemią przez pierwszy miesiąc nie odwiedził nas absolutnie nikt (łącznie z położną środowiskową) i… chwała im za to, bo to my staliśmy się ekspertami od własnego dziecka.
- Pandemii zawdzięczamy też znikomy odsetek obcych ludzi zaczepiających mnie (a właściwie dziecko) w parku czy na ulicy oraz wiele miesięcy wolnych od rodzinnych spotkań i ciotek całujących w piętki.
- Na pewno jestem wystarczająco dobrą matką, ale chciałabym też być wystarczająco asertywną i konsekwentną.
- Na ,,dobre rady” uodparnia odpowiednia dawka wiedzy i konsekwentny wybór swojej filozofii rodzicielstwa.
- Pisała o tym ostatnio Hafija w kontekście karmienia piersią – rady lubią się wzajemnie wykluczać, więc żeby nie miotać się między różnymi stanowiskami jak kurczak bez głowy, warto się po prostu na coś zdecydować.
- Dla pełnego sukcesu samodzielność powinna też iść w parze z – nomen omen – partnerstwem.
- Nie taki połóg straszny, jak można na luzie dwa razy dziennie wziąć prysznic, a w pierwszych dobach dostaje się śniadanie do łóżka.
- Obecność drugiej osoby to też niezłe antidotum na pierwsze macierzyńskie lęki czy ogólnie baby bluesa.
- Dziecko nie płacze, bo jest złośliwe, tylko nie umie inaczej się komunikować.
- Warto myśleć o niemowlaku jak o kosmicie, który właśnie wylądował na zupełnie innej planecie i potrzebuje trochę czasu, żeby nauczyć się tu żyć.
- Paradoksalnie w macierzyństwie bardzo pomaga… lenistwo. Z lenistwa poszukuje się bowiem rozwiązań najwygodniejszych i najbardziej efektywnych.
- Lenistwo pomaga też uniknąć stawiania sobie nierealistycznych celów typu: moje dziecko w pierwszym półroczu życia prześpi wszystkie noce we własnym łóżeczku.
- No właśnie, jak już jesteśmy przy odkładaniu dziecka do łóżeczka. Zawsze można… nie odkładać. (Może prędzej czy później wpadłabym na to sama, ale tak naprawdę to tribute to wymagajace.pl)
- Jeśli dziecko leży na Tobie – ciesz się chwilą, zaraz wyrośnie i nie pozwoli Ci się nawet dodać do znajomych na fejsie. Jeśli leży w łóżku rodziców… od teraz to już nie tylko Wasze łóżko. Bez obaw, kiedyś na pewno się wyprowadzi.
- W moim macierzyństwie najważniejszą umiejętnością okazało się być karmienie na śpiocha. Dzięki temu (odpukać) przez 5 miesięcy można skutecznie przeganiać widmo bezsennych nocy, a w weekendy to nawet pospać do 8.
- Nie wiem, jak można powiedzieć, że ktoś karmi butelką z lenistwa. To karmienie piersią jest totalnie rozwiązaniem dla takiej leniwej matki jak ja: można sobie poleżeć, podrzemać, książkę poczytać…
- Tyle, że książka do karmienia musi być odpowiednio poręczna: odpadają duże formaty w sztywnych i ciężkich oprawach. Najlepiej sprawdza się Kindle, często kończy się też na scrollowaniu Instagrama.
- Sztywna musi być za to poduszka do karmienia – dobrze dobrana pozwala uwolnić ręce i na przykład popracować na komputerze albo zjeść obiad (podobnie jak chusta).
- W macierzyństwie można nabrać większego dystansu do siebie i swoich planów, a także nauczyć czegoś, co nazwałabym ubogacającą bezczynnością.
- Normalnie miałabym wyrzuty sumienia, że tak po prostu se leżę, teraz wiem, że może nie wrócę z urlopu macierzyńskiego z certyfikatem Scruma, ani poziomem B2 z francuskiego, ale za to nacieszę się bobasem, który już nigdy nie będzie taki sam jak dziś.
- Jeśli malować usta to tylko płynnymi matowymi pomadkami (wciąż: faworytem jest Miss Sporty). Szczególnie jeśli lubi się spontanicznie sprzedać bobasowi buziaka w czoło, albo jeśli nie jest się fanką szminki rozsmarowanej po całej twarzy przez małe lepkie rączki.
- Analogicznie do ciuchów (tylko) po domu, oprócz staników nie posiadam żadnych ciuchów (tylko) do karmienia. Być może ta kategoria również doczeka się osobnego wpisu ?
- Największym wyzwaniem w macierzyństwie jest dla mnie robienie rzeczy na raty, bo nie znoszę zostawiać rzeczy niedokończonych. Tym sposobem obiad muszę czasami robić w czterech podejściach, a ten tekst pisałam od dwóch miesięcy.
- Ale nie jest to wina tylko i wyłącznie bąbelka, choć nie raz kusi, by wykorzystać dziecko jako świetną uniwersalną wymówkę!
Najtrudniejszy pierwszy (k)rok
Albo miesiąc. Albo kwartał. Albo dekada. Zależy, kogo zapytasz.
Nie dojechały mnie pierwsze 3 miesiące, nie wykończyły kolejne 2. Z niepokojem wyglądam w przyszłość, bo pewnie zacznie się dopiero jak będzie raczkować, chodzić albo mówić. Albo jak pójdzie do szkoły.
A może w macierzyństwie, tak jak to czasem w życiu bywa – znowu mi się upiecze? Kto wie.